Wielu z nas zdążyło już zmienić otoczenie, wyruszając na wakacyjne wojaże. I choć ja jestem zdecydowaną zwolenniczką gór, potrafię docenić nadmorskie klimaty. Morze, choć może nie na najbardziej zatłoczonych plażach największych nadmorskich kurortów – pomaga nam zwolnić. Zatrzymać się w biegu i dostrzec to, co nam umykało w pośpiechu dnia codziennego. Zanurzyć się w „tu i teraz”, docenić chwilę obecną, sprawić, że zaczynają nas cieszyć zwyczajne rzeczy, które do tej pory umykały nam niezauważone. Morze skłania nas do refleksji i przemyśleń. Do zauważenia upływającego czasu. Do przypomnienia sobie chwil, które już za nami. Ale do których zawsze możemy wrócić za pomocą pióra i papieru…
Znów jest ranek i znów mam na sobie buty biegowe. Znów wychodzę przez furtkę. Muszę uważać, żeby otwierając ją nie zgrzytnąć za mocno zasuwką i nie obudzić śpiących jeszcze letników. Zamykam ją za sobą i znów wybieram drogę w prawo. Czy dlatego, że jest o półtora kilometra krótsza? Nie, chyba nie. Mijam kolejne pensjonaty, w których długo jeszcze spać będą letnicy. (No chyba, że mają małe dzieci.) Na balkonach widać suszące się ręczniki, dmuchane materace, koła, żurawie oraz to wszystko, co tylko udaje im się przytaszczyć ze sobą na plażę.
Skręcam w lewo, w główny deptak tej maleńkiej kaszubskiej wsi położonej kilometr od morza. Zostawiam za sobą sklep, który, choć otwarty, nie cieszy się o tej godzinie specjalnym powodzeniem. Na ulicy nie ma nikogo. Czasem minie mnie jakiś pojedynczy biegacz, czasem ktoś z psem na porannym spacerze. Chodnik przechodzi w tym momencie na prawą stronę. Przebiegam przez ulicę i znajduję się na wysokości miejsca, gdzie mieliśmy spędzić pierwsze wakacje w O. Miejsce to można rozpoznać z zamkniętymi oczami, tylko po zapachu. Jest to nieprzyjemna woń zgnilizny, niewietrzonego i nieogrzewanego zimą pomieszczenia. Na niewielkiej działce ustawiono około dziesięciu domków holenderskich. Z zewnątrz brudne, pokryte zielonkawym nalotem, co roku znajdują swoich amatorów.
Gdy tylko minę domki holenderskie, miejscowość zdaje się powoli kończyć. Przypieczętowuje to oryginalna bryła kościoła znajdującego się po lewej stronie drogi, ostatnie chyba zabudowanie, oraz cmentarz znajdujący się po przeciwległej stronie drogi. Zaraz za nim droga z asfaltowej zmienia się w trakt z betonowych płyt, które teraz schodzą w dół. Ostro w dół. Na końcu drogi stoi nowo wybudowany dom a tuż za nim droga rozchodzi się w dwie strony. Ta w lewo kieruje się ku głównej trasie, ale najpierw minie szlak rowerowy prowadzący do starego traktu kolejowego, a nim aż do P.
Ja tradycyjnie wybieram drogę w prawo. Mijam kilka gospodarstw po lewej stronie. Po prawo mam las, z którego właśnie wybiegłam. Trasa jest teraz ocieniona, co powoduje, że po deszczach jest ona długo podmokła. Kiedyś, idąc tą drogą, Mama zerwała fioletowe kwiatki, takie delikatne i bardzo drobniutkie. Wyglądały jak wróżkowe dzwoneczki. Oderwała ich płatko-klosze i położyła sobie na powiekach. Wyglądało to tak, jakby zafundowała sobie długie, fioletowe rzęsy.
Gdy tylko droga wychodzi spomiędzy drzew, zaczynają się łąki. Dobiegam do kolejnej krzyżówki. Droga prowadząca prosto to skrót do O., niemal wprost do naszej kwatery. Przebiega ona obok Źródełka Przypomnienia. To właśnie w tym miejscu, na tej skarpie, stała Maria Nurowska na zdjęciu ze swoim wnukiem. Ona również ukochała tę okolicę na letnie wakacje, choć wtedy – te kilkanaście lat temu – musiała być ona jeszcze mniej znana i odwiedzana. Skręcam w lewo…
To mój tekst sprzed kilku lat, napisany w pandemicznym kwietniu, a więc wcale nie podczas mojego pobytu nad morzem. Powstał przez przypadek, po prostu wypłynął ze mnie. Najwidoczniej potrzeba ucieczki od zamknięcia, najlepiej w miejsca tak dobrze mi znane, bo odwiedzane co roku w okresie wakacji, okazała się tak silna, że nawet pióro nie mogło się jej oprzeć. I dobrze! Bo dzięki temu przekonałam się jaką moc ma wolnopisanie. To możliwość powrotu do miejsc, wspomnień czy momentów, za którymi tęsknimy. Bo opisując dobrze nam znane miejsca czy czynności czujemy się tak, jak byśmy właśnie tam byli. Pisząc skupiamy się na szczegółach; raz jeszcze, tym razem na papierze, przemierzamy dobrze nam znane ścieżki, oglądamy ważne dla nas miejsca, czy wykonujemy czynności, które nas relaksują. Ale wolnopisanie to także swego rodzaju medytacja. Łączy bowiem w sobie uważność, skupienie na „tu i teraz”, zwrócenie uwagi na to, co odczuwamy wszystkimi zmysłami. To po prostu chwila kojącego zwolnienia.
A zatem co pisać nad morzem, aby zwolnić? Poniżej prezentuję pomysły na refleksyjne plażowe wpisy. Wszystkie pozwalają wykorzystać technikę wolnopisania, choć w różnym stopniu.
Ranek na plaży
Wybierz się na spacer (lub przebieżkę) na plażę rankiem. Zacznij od samego początku. Otwierasz drzwi swojego wakacyjnego lokum. W którą stronę skierujesz swoje kroki? Którą drogę prowadzącą na plażę wybierzesz? Skup się teraz na swojej wędrówce. Co mijasz po drodze? Co słyszysz dokoła? Czy są to dźwięki powoli budzącej się do życia wakacyjnej miejscowości? A może jedynie odgłosy przyrody (jeśli tak, jakie)? Jakie zapachy do Ciebie docierają? Jesteś już coraz bliżej morza. Powoli kończy się sosnowy las. Zaraz zobaczysz morze. Jakie dzisiaj będzie: spokojne jak jezioro czy wzburzone i gniewne? Zejdź na plażę. Zdejmij buty. Poczuj piasek pod stopami. Usiądź na piasku i postaraj się skupić na tym, co dzieje się wokół, ale także w Tobie.
Po powrocie do wakacyjnego lokum (lub od razu na plaży) postaraj się zapisać swój poranny spacer na plażę.
List do siebie z przyszłości
Wybierz się na plażę, najlepiej rano lub wieczorem. Zabierz ze sobą papier, kopertę oraz coś do pisania. Znajdź dogodne miejsce na plaży. Usiądź wygodnie i wyjmij swoje przybory do pisania.
Spróbuj napisać list do siebie z przyszłości. Postaraj się uwzględnić następujące pytania:
- W jakim miejscu aktualnie się znajdujesz fizycznie (opisz miejsce, gdzie teraz jesteś) oraz życiowo (na jakim etapie swojego życia aktualnie jesteś)?
- Co Cię w tym momencie zajmuje? Skoncentruj się na chwili obecnej, teraz na plaży, ale także na obecnym etapie swojego życia. O czym myślisz? Co poczytujesz za obecne wyzwania, z którymi musisz się mierzyć?
- Gdzie chciałbyś być za 5 lat? Spróbuj opisać to miejsce. Pamiętaj, że nie musi być to fizyczne miejsce. Może ono dotyczyć Twojej sytuacji rodzinnej, zawodowej itd.
Włóż napisany przez siebie list do koperty. Na kopercie zapisz datę, kiedy zamierzasz otworzyć swój list (za 5 lat od dnia dzisiejszego).
Powrót do czasów dzieciństwa
Jesteś na plaży. Uważnie przyjrzyj się otaczającemu Cię krajobrazowi. Postaraj się spojrzeć na niego oczami dziecka. Który jego element najbardziej by Cię zafascynował? Gdzie udałbyś się najpierw? Jaki pomysł na aktywność / zabawę przyszedłby Ci do głowy?
Do swoich rozważań możesz wpleść przebłyski z przeszłości, wspomnienia, które wyłonią się, kiedy przyjmiesz perspektywę dziecka.
Plaża zimą
Plaża zawsze kojarzy nam się z latem, słoneczną pogodą i kąpielami w morzu. Morze nie przestaje jednak istnieć poza sezonem letnim. A gdyby tak, jak proponuje Annie Dillard, napisać o plaży zimą latem?
Postaraj się wyobrazić sobie plażę, na której właśnie się znajdujesz, w sezonie jesienno-zimowym. Jak wygląda to miejsce poza sezonem letnim? Jakie warunki tutaj panują? Jaka jest pogoda? Kto przebywa na plaży? Co robią te osoby? Jak Ty się czujesz na plaży w ten chłodny jesienny dzień?
Jak inaczej spojrzysz teraz na chwilę obecną?
Zakończ swój wpis spisując 5 rzeczy, za które jesteś wdzięczny w chwili obecnej.
Jeden dzień z życia plażowicza
Ktoś kiedyś powiedział, że czas zmarnowany na plaży to czas dobrze spędzony. (Time wasted on the beach is time well-spent.) A jak Ty lubisz „marnować” swój czas na plaży? Czy zazwyczaj czytasz? Opalasz się? Nie wychodzisz z wody? Czy może nie możesz przestać budować coraz to piękniejszych zamków z piasku?
Zastanów się jak wygląda Twój typowy dzień na plaży. Postaraj się go opisać, skupiając się na tym, co robisz będąc na plaży. Swój opis zacznij w momencie, kiedy znajdujesz idealne miejsce na plażowanie i zakończ, kiedy zwijasz swoje plażowe obozowisko.
Mam nadzieję, że zarówno tym z Was, którzy będą tworzyć swoje teksty siedząc na plaży jak i tym, którzy szum morza usłyszą tylko w myślach, uda się wykorzystać widok hipnotyzującego morza do zwolnienia i przeniesienia się do piękniejszej rzeczywistości.
Pamiętajcie, że takie refleksyjne teksty mogą powstawać także w języku obcym. Dzięki temu nie tylko uda Wam się złapać chwilę oddechu, ale również wykorzystacie język obcy do opisania tego, co Wam bliskie. Bo przecież język obcy do tego właśnie powinien służyć – do komunikowania tego, kim jesteśmy i co nas zajmuje. A nie ma na to chyba lepszego sposobu niż tworzenie takich właśnie refleksyjnych wpisów.
A już niebawem podzielę się z Wami pomysłami na opowiadania prosto z wakacyjnej plaży! Do przeczytania!